niedziela, 20 grudnia 2009

Zawrat











Na początek: Zawrat – wąska przełęcz położona w bocznej grani Tatr na wysokości 2159 m n. p. m. oddzielająca Zawratową Turnię od Małego Koziego Wierchu, jeden z dwóch skrajnych punktów szlak Orlej Perci.

Droga na Zawrat z doliny Pięciu Stawów Polskich nie jest niebieskim szlakiem nie jest trudna. Momentami idzie się wręcz płaską ścieżką bokiem tylnego odcinka doliny, wchodząc ma się po lewej stronie ładnie eksponowany widok na Zadni Staw Polski. Gdzieś w okolicach Kołowej Czuby zrywa się silny, zimny wiatr. Zimno przeszywa na wskroś, nawet kurtka zdaje się nie spełniać swojej funkcji. Ale czym jest zimno... Cieszę, że nie zaczęło padać. Zawsze może być gorzej. W tym momencie nachodzą mnie myśli o zagrzaniu się już w ciepłym Murowańcu;) Chwila postoju by oswoić się z wiatrem. Dogania nas grupka turystów idąca dotychczas za nami. Zamieniamy kilka słów, wymieniamy się własnymi planami dalszej trasy. Co ciekawe wyszli bez mapy...:) Użyczamy im na chwilę mojej sprawdzonej mapki, szybko orientują teren z mapą a następnie każdy z nas rusza dalej w inna stronę. Niesamowite szlak świeci pustkami. Dopiero w końcowym odcinku wymieniamy "Cześć!" z kilkoma osobami schodzącymi dla odmiany w Dolinę.
Jesteśmy! Zawrat... Nawet wiatr ucichł. Korzystając z tej sposobności napawam się widokiem na oddalone
Mięguszowieckie, Szpiglasową Przełęcz, Rysy otulone kłębami chmur. W oddali majaczą szczyty słowackich Tatr Wysokich i o dziwo powstała luka w chmurach odsłaniająca osłoneczniony Spisz. Ale widoki widokami czas goni, zakładam skórzane rękawiczki i schodzimy dalej niebieskim szlakiem, w tym samym momencie wyrusza wraz z nami jeszcze kilka osób. Jesteśmu jedyni na tym szlaku. Zaczynają się łańcuchy, co za tym idzie, szlak staje się ciekawszy. Nagle płaska, pionowa płyta skalna o powierzchni około dwukrotnie większej niż ja z lekko ukośnie powieszonym łańcuchem. Zastanawiam się jak ją pokonać. Jednak spoglądając w ponurą przepaść Zawratowego Żlebu, dochodzę do wniosku, że lepiej nie ryzykować zsunięciem. Biorę pod uwagę gabaryty mojego plecaka i brak asekuracji. Płytę po chwili rozeznania terenu da się bezpieczniej obejść. Wszyscy na szlaku mimo, że się nie znamy świetnie wpółpracują, każdy sobie pomaga, nikt się nie "wymądrza", aż miło słuchać pomocnych rad i spostrzeżeń ułatwiających wspólne przejście. Dalej kolejne sztuczne ułatwienia, potem skalne schodki, wystarczy madrze stawiać kroki i uważać. Dzięki małej ilości osób każdy może utrzymywać własne tempo schodzenia. Nagle słyszymy dźwięk helikoptera. Każdy kto chodzi po górach wie, że nie jest to dźwięk poztywnie wpływający na osłabioną trudną trasą psychikę. Helikopter krąży gdzieś w okolicach Koziego Wierchu. W takich momentach myśli się: "To mogłam być ja lub ktoś z moich bliskich..." Jednak humor poprawiają pojawiające się przebłyski słońca, ślizgające się po okolicznych graniach i widok Zmarzłego Stawu w dole. Nazwany tak, iż podobno w zimie zamarza aż do dna. Jakże celnie pisała o nim Maria Mostin-Górska:

Czarownice o zielonych włosach
tańczą taniec więzionej rozpaczy
po tafli stawu lodowatej -
mgła się po głazach toczy,
mgła się zwiesza, skały patrzą z ukosa...
Czarownice o zielonych włosach
zapomniały, że są modre niebiosa...
że są pocałunki i kwiaty...

O nie daj się wciągnąć w topiel,
nie patrz w tę wielką czarną kroplę,
co spadła z mrocznych oczu szatana
i na której cień jego się chwieje...
Nie patrz - zapomnisz, że ja istnieję...

Będąc już u jego brzegów przechodzę przez malutki lodowiec i za pareset metrów moim oczom ukazuje się cudowny widok na Czarny Staw Gąsiennicowy.
Gdy słońce nie było już bardzo wysoko dotarłam do Murowańca, skąd następnie przez Skupniów Upłaz (Na tym odcinku chmury odsłoniły kolory nieba i mogłam podziwiać jeden z piękniejszych zachodów słońca, mieniące się odcieniami miodu Podtatrze i odleglejsze pasma Beskidów, potężny Giewont a nawet Kasprowy. Za plecami zaś zostawiłam oświetlone granie Orlej Perci...) do Kuźnic. Wchodząc w granice lasu trzeba pożegnać się z rozległą panoramą. Jak na osobę bardzo nie lubiącą chodzić w zalesionym terenie, tego dnia zaczął mnie irytować każdy wystający kamień:P Choć w sumie nie powinnam w duchu ich przeklinać bo nie te kamienie przyszły do mnie a ja do nich:)
Podsumowując polecam wszystkim tą trasę (Poczynając od Doliny Roztoki przez Dolinę Pięciu Stawów Polskich, przecinając Zawrat i schodząc do Doliny Gąsiennicowej) którzy lubią ciekawe widokowo, trochę dłuższe, urozmaicone pod względem pokonywanego terenu trasy wraz z trudniejszymi momentami jak chociażby zejście z Zawratu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz