czwartek, 24 czerwca 2010
Przystanek Świętokrzyskie cz.2
Wyjmuję mapę i kminie jak dojść do Grzegorzowic. W sumie mapa nie pomaga bo skala 1:100000 a druga też nie lepsza w tym wypadku. Dobra decyzja, że idziemy na logikę i azymut - w końcu się przecież trafi na szlak. Tylko jak przejść rzekę? Zerwało kładkę a poziom za wysoki by gdziekolwiek kamyki wystawały. Przeprawa przez bagna odpada, mostki? - no bez przesady szukać i nadrabiać drogi tym samym nie będę. Może przejść po żeremiach bobrów? (żarcik) Mam katar i bolące gardło ale trudno trzeba zdjąć buty i w pław...Zimna!
Nie widzę dna ;) Z moim niskim wzrostem to mały problem bo nie chce wpaść na tyle głęboko by zamoczyć ubrania.
Błotko, muł... mmm...
Nie najgorzej przeszłam bez szkód. Teraz zabawa w pana Cejrowskiego - boso przez świat... Droga lessowa więc nie zakładam butów. Jakoś średnio mi się widzi założenie skarpet na obłocone nogi. Jak wyschną to się obkruszą xD Ups! Dalej kamyczki. To doczyszczam stopy i zakładam jednak buty. Szczere pole przecinamy na azymut do Grzegorzowic. Znów rzeka, ale... jest mostek. Co za luksus.
Po drodze mijam najstarszą kapliczkę w woj. świętokrzyskim. W przewodnikach o niej nie piszą więc musicie mi uwierzyć na słowo. Oto ona:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz