środa, 28 lipca 2010
Magiczny Sandomierz
Czy deszczowa pogoda może okazać się tysiąc razy lepsza na małą wycieczkę? Oczywiście, a przekonałam się o tym nie po raz pierwszy w dniu wczorajszym:) Dzięki deszczowi poznałam klimat Sandomierza jakiego nie udało mi się odkryć nigdy wcześniej. Wpierw pustki, cisza spokój na rynku i granatowy parasol... Tak, tak siedzenie na ławce pod parasolem jest milsze niż kiedykolwiek indziej. Wraz z zapadnięciem zmroku zaczyna się magia. Na mokrej kostce brukowej migocą tysiące barw. Półmroczne, oświetlone małymi latarenkami lub kolorowym światłem reklam licznych restauracji uliczki są zupełnie inne niż te znane mi dotychczas. Uroku dodaje oświetlony ratusz. A najlepsze jest to, że nie ma tłumu turystów, przechodniów i gonienia od zabytku do zabytku. Liczy się tylko chwila, jakaś wszechogarniająca radość z tego, że krople deszczu kapią na głowę. I nawet brak statywu nie zniechęca do usiłowania uwiecznienia na fotografiach namiastki tego klimatu...
A w drodze powrotnej nawet gorąca czekolada ze stacji benzynowej, z pianą wyjadaną zakrętką od kubeczka, pita w pomruku deszczu bębniącego o szyby smakuje o niebo lepiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz