środa, 28 lipca 2010
Magiczny Sandomierz
Czy deszczowa pogoda może okazać się tysiąc razy lepsza na małą wycieczkę? Oczywiście, a przekonałam się o tym nie po raz pierwszy w dniu wczorajszym:) Dzięki deszczowi poznałam klimat Sandomierza jakiego nie udało mi się odkryć nigdy wcześniej. Wpierw pustki, cisza spokój na rynku i granatowy parasol... Tak, tak siedzenie na ławce pod parasolem jest milsze niż kiedykolwiek indziej. Wraz z zapadnięciem zmroku zaczyna się magia. Na mokrej kostce brukowej migocą tysiące barw. Półmroczne, oświetlone małymi latarenkami lub kolorowym światłem reklam licznych restauracji uliczki są zupełnie inne niż te znane mi dotychczas. Uroku dodaje oświetlony ratusz. A najlepsze jest to, że nie ma tłumu turystów, przechodniów i gonienia od zabytku do zabytku. Liczy się tylko chwila, jakaś wszechogarniająca radość z tego, że krople deszczu kapią na głowę. I nawet brak statywu nie zniechęca do usiłowania uwiecznienia na fotografiach namiastki tego klimatu...
A w drodze powrotnej nawet gorąca czekolada ze stacji benzynowej, z pianą wyjadaną zakrętką od kubeczka, pita w pomruku deszczu bębniącego o szyby smakuje o niebo lepiej.
Bunkry, schrony, mundur na Mazurach... a w drodze powrotnej Twierdza Modlin
Gierłoż...
...niegdyś Wolfschanze, czyli Wilczy Szaniec. Tu mieściła się kwatera główna Adolfa Hitlera, który wraz z naczelnym dowództwem sił zbrojnych przebywał tu z krótkimi przerwami od 1941 roku. Także tu odbył się słynny zamach na Hitlera. I udowodniono naukowo (badania przeprowadzone przez saperów m.in.), iż przed śmiercią ochroniło Führera przestawienie teczki kilka miejsc siedzących dalej, blat stołu i... otwarte okna. Gdyby żadne z okien nie było otwarte nikt nie zdołałby przeżyć. Sama organizacja zamachu jest wg mnie szalenie przemyślana i na tyle ciekawa, że warto poczytać o niej w wiarygodnych źródłach. Nie opowiem jej dokładnie więc wracam do tego co można zwiedzić... Dziś obejrzeć można bunkry oraz schrony w różnym stanie. Niestety pomimo grubych (np. 3 metry żelbetonu) ścian Niemcom udało się wysadzić większość budowli. Trzęsienie ziemi odczuwano w promieniu wielu kilometrów. Fala uderzeniowa też poczyniła niemałe straty. Jak się okazuje zniszczenie ich miało na celu uchronienie kwatery przed dostaniem się w posiadanie i wykorzystaniem jej przez Rosjan. Przez obszar twierdzy powędrowałam oznakowanym szlakiem o dziwo wybierając opcję z przewodnikiem. I w tym wypadku nie skonczyło się na nudnym przewodnickim "laniu wody". Warto poświęcić więcej czasu bo nawet osoby na bakier z historią usłyszą niezmiernie ciekawe opowieści z kart historii Wilczego Szańca i nie tylko...
Ja zaś oprowadzę was po tym miejscu za pomocą zdjęć. Może się uda;)
Tak były maskowane mury budynków (przez co nie były widoczne ze zdjęć lotniczych):
Te schrony zmieniono niegdyś na magazyny nawozów sztucznych. Wejść mogą tylko osoby zdrowe, niecierpiące na alergie lub astmę. Otóż mimo wietrzenia przez tyle lat nadal czuć ostry zapach nawozu.
Takie luksusy posiadał bunkier w którym zamieszkiwał Hitler - ceramiczne posadzki:
Tak wyglądają wysadzone schrony:
Numerem 13 oznaczono bunkier gdzie przebywał Hitler:
Tym korytarzem kilka razy dziennie przechodził sam Adolf Hitler:
Bloki budynków turystki będące pannami podpierają patykami. Przesąd głosi, że jeśli blok nie runie to w ciągu roku wyjdą za mąż. Te już nie patyki a drewniane bale to chyba podkładały jakieś desperatki albo wyjątkowo brzydkie :D
Tak wygląda większość budowli:
Już nawet pod powalonymi blokami powstały małe stalaktyty:
Po drugiej stronie drogi także są bunkry ukryte w lesie. Z tą różnicą, że te zwiedza się bez biletów wstępu, nie ma szlaku turystycznego i chodzi się jak chce i gdzie się chce. Ja wybrałam jednak opcję dla leniwych podróżując od jednego do drugiego takim oto pojazdem:
Frajda co nie miara dla turystów. Trzęsie, gałęzie biją po głowie i każdy obowiązkowo zakłada mundur. Fakt faktem niekompletny.... czapka polska, reszta niemiecka. Ale większość nawet nie zwróciła na to uwagi. Nie mniej nie byłam chętna go zakładać w taki gorąc i tylko dla zabawy. Jednak tak jak i inni szybko zmieniłam zdanie gdy zaczęliśmy chodzić po brudnych korytarzach a w lesie komary nie chciały dać spokoju:
To było tak: najpierw wyłącz czołówkę (hahaha tu byłam cwańsza od innych bo jako jedyna miałam swoją własną na wyłączność i nie musiałam się z nią dzielić), potem aż podskoczyłam (pan kierowca zrobił sobie żart/atrakcje i rzucił za naszymi plecami petardę hukowo-dymnną), a jeszcze potem dostałam fleszem aparatu po oczach i stąd taka a nie inna mina...:
Kętrzyn
Szybkie obejrzenie kolegiaty małej, kilkakrotnie przebudowywanego zamku krzyżackiego z XIV wieku z bramą wjazdową i dziedzińcem wewnętrznym.
Miało być tylko zdjęcie a okazało się, że na prawdę się zatrzasnęłam... A właściwie zatrzasnęli mnie... Powód? Mieli już dość zwiedzania a ja nie:P
Mikołajki
Ogółem nudno jak dla mnie.
Kanał Kula
Bardzo urokliwy, w spokojnej okolicy przytulne pole kempingowe. Wędkarze siedzą wzdłuż brzegu. Szukałam Fortu Kula i nie dość, że go nie znalazłam to jeszcze te irytujące komary chciały mnie zagryźć....
Jadę przez Giżycko (zimna woda w Jeziorze Niegocin więc nici z kąpieli). Uciekam z hałasu jaki panuje w Giżycku (wesołe miasteczko, zatłoczony deptak) do miejscowości Ruciane-Nida. Urozmaicone formy terenu sprawiają wrażenie, że jednak Mazury nie takie brzydkie są jak by się wydawało. Poza tym jadę przez Mazurski Park Krajobrazowy. I mijam kikuty drzew na mokradłach - niesamowity widok - oraz najładniejszą rzeczkę Mazur - Krutynia. Żałuje, że już nie mam czasu popłynąć po niej na kajaku :(
Cerkiew jak z bajki
Zajeżdżam do Wojnowa. Konie pasą się wśród malowniczych dzikich łąk. Przetrwało tu kilka zabytkowych chałup i śliczna cerkiewka z cebulastymi kopułami. Jakaś (chyba) zakonnica wchodzi do środka więc za zamkniętej furtki i płotu pytam czy jest możliwość obejrzenia cerkwi od środka. Pada oschłe "Nie". Nawet się do mnie nie odwróciła i czym prędzej znikła za drzwiami. Aż do momentu kiedy nie odjechałam mierzyła każdy mój ruch wyglądając ukradkiem przez okno. Czyżby turyści nie byli mile widziani? Nie istotne. Zobaczyłam już i tak całkiem sporo...
Następnego dnia w drodze powrotnej do domu zajrzałam do zamku w Niedzicy i zostawiłam Mazury w tyle.
Modlin, zwiedzanie z latarką i błądzenie po mieście.
A pod Warszawą obejrzałam Modlin wraz z wszystkimi zabytkami. Ze względu na późną godzinę nie udało mi się wejść na Wieżę Tatarską ale za to można zwiedzać inne budowle na własną rękę...
Nawet jeśli w środku nic nie ma^^
Latarka też się przydaje.
...niegdyś Wolfschanze, czyli Wilczy Szaniec. Tu mieściła się kwatera główna Adolfa Hitlera, który wraz z naczelnym dowództwem sił zbrojnych przebywał tu z krótkimi przerwami od 1941 roku. Także tu odbył się słynny zamach na Hitlera. I udowodniono naukowo (badania przeprowadzone przez saperów m.in.), iż przed śmiercią ochroniło Führera przestawienie teczki kilka miejsc siedzących dalej, blat stołu i... otwarte okna. Gdyby żadne z okien nie było otwarte nikt nie zdołałby przeżyć. Sama organizacja zamachu jest wg mnie szalenie przemyślana i na tyle ciekawa, że warto poczytać o niej w wiarygodnych źródłach. Nie opowiem jej dokładnie więc wracam do tego co można zwiedzić... Dziś obejrzeć można bunkry oraz schrony w różnym stanie. Niestety pomimo grubych (np. 3 metry żelbetonu) ścian Niemcom udało się wysadzić większość budowli. Trzęsienie ziemi odczuwano w promieniu wielu kilometrów. Fala uderzeniowa też poczyniła niemałe straty. Jak się okazuje zniszczenie ich miało na celu uchronienie kwatery przed dostaniem się w posiadanie i wykorzystaniem jej przez Rosjan. Przez obszar twierdzy powędrowałam oznakowanym szlakiem o dziwo wybierając opcję z przewodnikiem. I w tym wypadku nie skonczyło się na nudnym przewodnickim "laniu wody". Warto poświęcić więcej czasu bo nawet osoby na bakier z historią usłyszą niezmiernie ciekawe opowieści z kart historii Wilczego Szańca i nie tylko...
Ja zaś oprowadzę was po tym miejscu za pomocą zdjęć. Może się uda;)
Tak były maskowane mury budynków (przez co nie były widoczne ze zdjęć lotniczych):
Te schrony zmieniono niegdyś na magazyny nawozów sztucznych. Wejść mogą tylko osoby zdrowe, niecierpiące na alergie lub astmę. Otóż mimo wietrzenia przez tyle lat nadal czuć ostry zapach nawozu.
Takie luksusy posiadał bunkier w którym zamieszkiwał Hitler - ceramiczne posadzki:
Tak wyglądają wysadzone schrony:
Numerem 13 oznaczono bunkier gdzie przebywał Hitler:
Tym korytarzem kilka razy dziennie przechodził sam Adolf Hitler:
Bloki budynków turystki będące pannami podpierają patykami. Przesąd głosi, że jeśli blok nie runie to w ciągu roku wyjdą za mąż. Te już nie patyki a drewniane bale to chyba podkładały jakieś desperatki albo wyjątkowo brzydkie :D
Tak wygląda większość budowli:
Już nawet pod powalonymi blokami powstały małe stalaktyty:
Po drugiej stronie drogi także są bunkry ukryte w lesie. Z tą różnicą, że te zwiedza się bez biletów wstępu, nie ma szlaku turystycznego i chodzi się jak chce i gdzie się chce. Ja wybrałam jednak opcję dla leniwych podróżując od jednego do drugiego takim oto pojazdem:
Frajda co nie miara dla turystów. Trzęsie, gałęzie biją po głowie i każdy obowiązkowo zakłada mundur. Fakt faktem niekompletny.... czapka polska, reszta niemiecka. Ale większość nawet nie zwróciła na to uwagi. Nie mniej nie byłam chętna go zakładać w taki gorąc i tylko dla zabawy. Jednak tak jak i inni szybko zmieniłam zdanie gdy zaczęliśmy chodzić po brudnych korytarzach a w lesie komary nie chciały dać spokoju:
To było tak: najpierw wyłącz czołówkę (hahaha tu byłam cwańsza od innych bo jako jedyna miałam swoją własną na wyłączność i nie musiałam się z nią dzielić), potem aż podskoczyłam (pan kierowca zrobił sobie żart/atrakcje i rzucił za naszymi plecami petardę hukowo-dymnną), a jeszcze potem dostałam fleszem aparatu po oczach i stąd taka a nie inna mina...:
Kętrzyn
Szybkie obejrzenie kolegiaty małej, kilkakrotnie przebudowywanego zamku krzyżackiego z XIV wieku z bramą wjazdową i dziedzińcem wewnętrznym.
Miało być tylko zdjęcie a okazało się, że na prawdę się zatrzasnęłam... A właściwie zatrzasnęli mnie... Powód? Mieli już dość zwiedzania a ja nie:P
Mikołajki
Ogółem nudno jak dla mnie.
Kanał Kula
Bardzo urokliwy, w spokojnej okolicy przytulne pole kempingowe. Wędkarze siedzą wzdłuż brzegu. Szukałam Fortu Kula i nie dość, że go nie znalazłam to jeszcze te irytujące komary chciały mnie zagryźć....
Jadę przez Giżycko (zimna woda w Jeziorze Niegocin więc nici z kąpieli). Uciekam z hałasu jaki panuje w Giżycku (wesołe miasteczko, zatłoczony deptak) do miejscowości Ruciane-Nida. Urozmaicone formy terenu sprawiają wrażenie, że jednak Mazury nie takie brzydkie są jak by się wydawało. Poza tym jadę przez Mazurski Park Krajobrazowy. I mijam kikuty drzew na mokradłach - niesamowity widok - oraz najładniejszą rzeczkę Mazur - Krutynia. Żałuje, że już nie mam czasu popłynąć po niej na kajaku :(
Cerkiew jak z bajki
Zajeżdżam do Wojnowa. Konie pasą się wśród malowniczych dzikich łąk. Przetrwało tu kilka zabytkowych chałup i śliczna cerkiewka z cebulastymi kopułami. Jakaś (chyba) zakonnica wchodzi do środka więc za zamkniętej furtki i płotu pytam czy jest możliwość obejrzenia cerkwi od środka. Pada oschłe "Nie". Nawet się do mnie nie odwróciła i czym prędzej znikła za drzwiami. Aż do momentu kiedy nie odjechałam mierzyła każdy mój ruch wyglądając ukradkiem przez okno. Czyżby turyści nie byli mile widziani? Nie istotne. Zobaczyłam już i tak całkiem sporo...
Następnego dnia w drodze powrotnej do domu zajrzałam do zamku w Niedzicy i zostawiłam Mazury w tyle.
Modlin, zwiedzanie z latarką i błądzenie po mieście.
A pod Warszawą obejrzałam Modlin wraz z wszystkimi zabytkami. Ze względu na późną godzinę nie udało mi się wejść na Wieżę Tatarską ale za to można zwiedzać inne budowle na własną rękę...
Nawet jeśli w środku nic nie ma^^
Latarka też się przydaje.
wtorek, 13 lipca 2010
"Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa..."
"Wszystkie drogi prowadzą do Mrągowa..."
Śniadanie gdzieś na parkingu i jadę do Mrągowa. Nie poczułam tam klimatu country, nie przeniosłam się również do westernu w Mrągoville. Za to odczułam skutki poniedziałku (zamknięte Muzea i wszyscy spieszący do pracy). Poznałam także fotogeniczne kaczki pozujące na jeziorze Czos.
Jestem lekko zawiedziona więc fotka pod ratuszem z 1825 roku i jadę do... hmm no właśnie gdzie?
Tak czy inaczej mijam historyczną granicę Warmii i obieram kierunek na Świętą Lipkę.
Reszel - mój turystyczny numer jeden!
Patrzę i patrzę na mapę w atlasie samochodowym (straciłam totalnie zaufanie do GPSa) i 4km od Świętej Lipki jest położone zaznaczone na żółto (czyli jako ciekawe turystycznie) miasteczko Reszel. Otwieram zakładkę z opisami miejscowości jednak nic o nim nie piszą. Hmm, a to ciekawe. Tak czy inaczej coś mi świta, że tam jest zamek. Blisko to można sprawdzić. I tu pozwolę sobie zacytować kapliczki, które mijam: "Przy drodze najczęstszych pielgrzymek z Reszla do Świętej Lipki, w latach 1733-35, wybudowano piętnaście barokowych kaplic różańcowych. Zbudowane z cegły i otynkowane, ustawione po obu stronach drogi, do dziś zachowały się w doskonałym stanie."
W miasteczku parkuje na rynku. Zakazu nie ma, wolne miejsca i samochód mam na oku. Już po kilku krokach jestem zachwycona. Urokliwa zabudowa, spokój a jednak nie odczuwam sennej atmosfery. I mam co oglądać...
Kolejny punkt zwiedzania to kościół farny p.w. Świętego Piotra i Pawła. Tu też można wejść na wieżę albo chociaż obejrzeć szalenie ciekawe dla fanatyków sztuki sakralnej wnętrze. Oczywiście fotki też mam. Obok stoi zabytkowa plebania. To jeden z najstarszych budynków mieszkalnych w Reszlu. Ocalał, gdyż pożary w latach 1806 i 1807 nie objęły go swym zasięgiem. Wybudowany w 1444 r. pełnił rolę plebanii. Bywał tu Ignacy Krasicki, brat ówczesnego proboszcza Marcina Krasickiego. Plebanię kilkakrotnie remontowano i przebudowywano. Ostatnia przebudowa miała miejsce w 1923 r.
Reszel jest pełen tajemnic, owiany legendami. Polecam:
http://www.reszel.pl/historia_Reszla,23.html
A na pożegnanie dostałam nawet pamiątkową pieczątkę ;D
Święta Lipka w remoncie...
Zaciekawiły mnie również stoliki wykonane z żaren...
Śniadanie gdzieś na parkingu i jadę do Mrągowa. Nie poczułam tam klimatu country, nie przeniosłam się również do westernu w Mrągoville. Za to odczułam skutki poniedziałku (zamknięte Muzea i wszyscy spieszący do pracy). Poznałam także fotogeniczne kaczki pozujące na jeziorze Czos.
Jestem lekko zawiedziona więc fotka pod ratuszem z 1825 roku i jadę do... hmm no właśnie gdzie?
Tak czy inaczej mijam historyczną granicę Warmii i obieram kierunek na Świętą Lipkę.
Reszel - mój turystyczny numer jeden!
Patrzę i patrzę na mapę w atlasie samochodowym (straciłam totalnie zaufanie do GPSa) i 4km od Świętej Lipki jest położone zaznaczone na żółto (czyli jako ciekawe turystycznie) miasteczko Reszel. Otwieram zakładkę z opisami miejscowości jednak nic o nim nie piszą. Hmm, a to ciekawe. Tak czy inaczej coś mi świta, że tam jest zamek. Blisko to można sprawdzić. I tu pozwolę sobie zacytować kapliczki, które mijam: "Przy drodze najczęstszych pielgrzymek z Reszla do Świętej Lipki, w latach 1733-35, wybudowano piętnaście barokowych kaplic różańcowych. Zbudowane z cegły i otynkowane, ustawione po obu stronach drogi, do dziś zachowały się w doskonałym stanie."
W miasteczku parkuje na rynku. Zakazu nie ma, wolne miejsca i samochód mam na oku. Już po kilku krokach jestem zachwycona. Urokliwa zabudowa, spokój a jednak nie odczuwam sennej atmosfery. I mam co oglądać...
Siedem średniowiecznych cudów Reszla
- Zamek biskupów warmińskich z drugiej polowy XIV w.
- Kościół farny p.w. Świętego Piotra i Pawła z drugiej polowy XIV w.
- Most gotycki (Wysoki) z XIV w.
- Średniowieczny układ Starego Miasta z 1337 r.
- Średniowieczny system wodociągów miejskich z końca XIV w.
- Średniowieczny system kanalizacji miejskiej z końca XIV w.
- Fosa miejska z resztkami murów obronnych z XIV w.
Kolejny punkt zwiedzania to kościół farny p.w. Świętego Piotra i Pawła. Tu też można wejść na wieżę albo chociaż obejrzeć szalenie ciekawe dla fanatyków sztuki sakralnej wnętrze. Oczywiście fotki też mam. Obok stoi zabytkowa plebania. To jeden z najstarszych budynków mieszkalnych w Reszlu. Ocalał, gdyż pożary w latach 1806 i 1807 nie objęły go swym zasięgiem. Wybudowany w 1444 r. pełnił rolę plebanii. Bywał tu Ignacy Krasicki, brat ówczesnego proboszcza Marcina Krasickiego. Plebanię kilkakrotnie remontowano i przebudowywano. Ostatnia przebudowa miała miejsce w 1923 r.
Reszel jest pełen tajemnic, owiany legendami. Polecam:
http://www.reszel.pl/historia_Reszla,23.html
A na pożegnanie dostałam nawet pamiątkową pieczątkę ;D
Święta Lipka w remoncie...
Parking w Świętej Lipce, opłata za postój przeznaczona na remont sanktuarium. Całkiem spoko pomysł. Z tym, że remont w czasie zwiedzania już mniej mi się podoba... Cała przednia fasada za elewacjami :( No cóż... Zostaje podziwiać wnętrze. Jednak chwila! Mam odkryte ramiona. Przyzwyczajenie z krajów islamskich - mam ze sobą chustę. Już nie sieję zgorszenia to mogę spokojnie zwiedzać. W kościele jest takie nagromadzenie ozdób, malowideł i kolorów, że można dostać oczopląsu. Jak to barok... Jednak przyznaję organy są przepiękne. Więcej o sanktuarium skąd nazwa itd. - pozwolę sobie odesłać do znanego źródła:
Zaciekawiły mnie również stoliki wykonane z żaren...
Subskrybuj:
Posty (Atom)